czwartek, 12 stycznia 2012

Żona, matka, kochanka

Mój wykładowca od literatury rosyjskiej uwielbiał Tołstoja. Na prozę rosyjską przełomu wieków mieliśmy semestr, z czego dwa zajęcia poświęciliśmy Dostojewskiemu, jedne - całej reszcie, a wszystkie pozostałe - Lwu Nikołajewiczowi. Biografie mistrzów musieliśmy znać w zakresie tzw. "legendy" - czyli mieliśmy wiedzieć to, co pamięta ze szkoły przeciętny Rosjanin z przeciętnym wyższym wykształceniem.
Wg "legendy" Tołstoja gość wielkim pisarzem był, ideałem chodzącym, świetny we wszystkim, czego się tknął, o olbrzymich wobec siebie wymaganiach, i żona go nie rozumiała.

Moje letnie wycieczki do Jasnej Polany i Chamowników zrewidowały ten pogląd, zwłaszcza w tym ostatnim muzeum, gdzie nie mieliśmy przewodnika, a na nasze pytania odpowiadały panie, pilnujące wystawy. O Sofii Andriejewnie mówiły z przejęciem, wielką sympatią i ogromnym współczuciem.

www.wikipedia.org
Udało mi się znaleźć wersję elektroniczną jej "Dzienników".
Mężczyźni, nawet (a może zwłaszcza) genialni, to jednak sukinsyny są. A Sofia Andreiejewna była święta. Taka "Matka-Polka" typowa, a najtrudniejszym dzieciakiem było to 16 lat od niej starsze...
Przepisywała (po kilkadziesiąt razy) jego teksty, była jego sekretarką, tłumaczką, wydawcą, pielęgniarką, zarządzała posiadłością, pilnowała spraw majątkowych, zajmowała się domem, uczestniczyła czynnie w prowadzeniu szkół, stołówek, ochronek dla ubogiej ludności, zbiórek charytatywnych, pilnowała jego zdrowia i spokoju.
Urodziła - i de facto samotnie wychowała - 13 dzieci, z których pięcioro zmarło bardzo wcześnie. Pan mąż w nosie miał zalecenia lekarzy dotyczące odpoczynku po ciąży i karmieniu (żona wszak służy zaspokajaniu potrzeb wszelakich), i był, jakbyśmy to dziś określili, terrorystą laktacyjnym, nie uznającym instytucji mamki.
I jeszcze - świadomie usuwając się w cień męża, jemu służąc - usiłowała zajmować się rozwojem własnym. Nie tylko szyjąc, haftując, szydełkując. Grała na fortepianie, malowała akwarele, robiła zdjęcia, napisała powieść, publikowała własne opowiadania i wiersze w czasopismach. I bardzo jej na tym rozwoju zależało.

A przecież kiedy, jak to ładnie ujmują biografowie Tołstoja, dokonał się w nim przewrót ideologiczny (a mówiąc po ludzku, odpier...ło mu totalnie, i inaczej tego się nie da nazwać), jej życie było stało się jedną wielką walką - walką o normalność, o zapewnienie bytu dzieciom, usprawiedliwioną zresztą tym, że mąż wcale a wcale nie spełniał głoszonych przez siebie ideałów.

W zamian miała zazdrość, podejrzliwość, kłótnie, totalny brak zaufania i suche, złośliwe wpisy w dziennikach Lwa Nikołajewicza...

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy wpis, nie wiedziałam o tym...
    Jego żona to chyba świętą była i do tego mega multi-task o_O

    Sówka

    OdpowiedzUsuń