niedziela, 14 października 2012

Dzieci chowanie

Byłam dziś z Młodą na turnieju tanecznym, jak zwykle na takich imprezach miałam mnóstwo czasu na obserwacje socjologiczne. Trenerzy zajęci są w komisji sędziowskiej albo jako prowadzący, czasami jeszcze łzy ocierają, jeśli nastąpiła jakaś tragedia. Trenerka Młodej wydziera się na dzieci potwornie w czasie zajęć, wymagająca jest jak cholera, ale na turnieju wszyscy zamieniają się w dzielne zajączki i misiaczki.
To są turnieje "pierwszego kroku", dzieciaczki nie starsze, niż 8 lat.

Mama siedmiolatki szarpie córce włosy grzebieniem, czesząc przepisowy kok: jak siedzisz! nie ruszaj się! ech, co za tępe dziecko!
Mamy pięcioletniej pary po rozgrzewce: Co robicie! Myślcie, jak tańczycie! Co to ma być! Sonia, patrz mu w oczy! Pracować, dzieci, pracować!
Mama sześciolatka: Prosto plecy! Prosto! Jak stoisz! Ręce! 
Mama brzdąca, którego zjadła trema: Już, łzy połknęła i poszła! Tańczysz! Na kolana siądziesz, jak zejdziesz z parkietu! Głowa wysoko, uśmiech, tańczysz!

I nie były to głosy łagodne i współczujące. Te mamy na dzieci krzyczały i były bardzo surowe. Zero ciepła.

I nie tylko na tym turnieju. Podobnie na basenie, podobnie podczas szkolnego występu recytatorskiego, tak samo w szkole muzycznej. Nauczyciele wymagają i nie rozczulają się nad dziećmi (nasza pani od fletu jest tu wyjątkiem). Dzieci są wyzywane od gamoniów i wyrzucane z zajęć. Nie ma lekko, nie można się rozluźnić i pomyśleć o niebieskich migdałach, tysiąc procent uwagi. I dzieci zwykle zajęcia uwielbiają. 
A rodzice robią dokładnie to samo. Drą się i wymagają...

1 komentarz:

  1. A mówią, że chińskie matki są najgorsze. One wymagają, ale nigdy nie widziałam by china darła się na dziecko lub je szarpała. Bardzo smutne to co napisałaś. Ja też nie jedno widziałam nie nie w dalekiej ciemnej Azji w "cywilizowanej " Europie.

    OdpowiedzUsuń