Jutro ostatni dzień wystawy w "Nowym Maneżu", t.j. w postumencie "Robotnika i Kołchoźnicy" koło WWC. Może ktoś jeszcze zdąży - warto :)
Po pierwsze, sam Nowy Maneż to ciekawe miejsce. Wchodzimy niemalże do paryskiego pawilonu w 1937 roku - marmury, złote żyrandole, dębowa lada szatni. Tylko wykrywacz metalu przy wejściu nie bardzo pasuje.
Chwilę później sympatyczna bileterka wsadza człowieka do nowoczesnej windy, naciska w niej czwarty guzik i życzy przyjemnej podróży, tfu, przyjemnego oglądania. Dalej jest już bardzo nowocześnie i "przezroczyście", wnętrza nie przesłaniają prezentowanych obiektów.
Samochwałow, z serii Dziewczęta z Metrostroju, www.rusmuseum.ru |
Sowieckie lata dwudzieste to jeszcze Kustodijew i spółka, modernizm i secesja, ludowość, ludyczność i sport. Lata trzydzieste: Samochwałow i jego akwerolowe "Dziewczęta z Metrostroju": silne, potężne, radosne, cieszące się życiem i pracą. Wojna i lata pięćdziesiąte to przede wszystkim plakat (Kobieto! Zamień w fabryce mężczyznę idącego na front! Mocny front to mocny tył!, Niech żyje 8 marca, święto robotnicy!). Nieoczekiwane akademickie, odrodzeniowe płótno Jakowlewa "Spór o sztuce" - jeśli się przyjrzeć uważnie, widać zabawne szczegóły: rubensowska modelka zostawiła na schodkach taką bardziej ohydną bieliznę (bo innej nie można było dostać), na środku martwej natury króluje dość paskudna puszka po konserwie.
A później obrazy, które zdawały mi się do bólu znajome (choć guzik wiem o malarstwie radzieckim) - prawie że ilustracje z moich książek dziecięcych, namiętnie przez mamę kupowanych w księgarniach z literaturą rosyjską.
Byłam sobie sama, i dolatywały do mnie fragmenty rozmów innych zwiedzających: "... w estetyce tamtych lat....", "nawiązanie do Carravagio", "chaos, chaos - ale chaos musi mieć przeciwwagę, tutaj rozumianą jako szkolna perspektywa, idealna geometria przestrzeni... co nam wyszło: chaos w sześcianie, chaos do sześcianu". Jaka się mundra poczułam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz