sobota, 16 marca 2013

Ulica Leśna

Dzisiejsza pogoda nie pozwalała jeździć ani na łyżwach, ani na nartach. Nagłe +7 po trzydniowych intensywnych opadach śniegu mogły oznaczać tylko jedno - powódź. Ale ponieważ odprowadzenie dzieciaka do szkoły polskiej i nieskorzystanie z 4-godzinnej swobody byłoby grzechem, postanowiłam wybrać się w miejsca niedalekie, acz niezmiernie rzadko przeze mnie odwiedzane.
O celu mojej wycieczki będzie w następnym poście, bo samo dojście okazało się niezmiernie fascynujące, wobec czego po dzieciaka biegłam w ostatniej chwili...

Dziś już po przejściu pierwszych kilkunastu metrów gorąco żałowałam, że nie mam, jak Młoda, kaloszy. Bo mi, jak Młodej, wkrótce było wszystko jedno, czy idę po kałuży, czy nie. Wróć. Nie było wszystko jedno, zwłaszcza na odcinku parking-polska szkoła. Na tym odcinku mokry śnieg był zdecydowanie lepszym wyborem, niż lodowisko na drodze wewnętrznej. Ciekawa jestem, ilu osobom udało się nie tyle przejść suchą nogą, co pozostać z suchą d..ą, pokonując trasę od bramy do wejścia.

W każdym razie w butach chlupało mi i tak, a miałam w planach dojście do apteki na ulicy Lesnoj, prowadzącej sprzedaż internetową, reklamującą się jako ta, co pod tym samym adresem jest od 35 lat i przez naszego lekarza polecana jako apteka, w której mają wszystko. Gdyby ktoś potrzebował, to łatwą ją wygooglać :) A ulica Lesnaja okazała się arcyciekawa.

Po pierwsze, zaczyna się ona od ślicznej białej cerkwi staroobrzędowców, stuletniej, w którą wbijają się trzy nowoczesne biurowce. Jak na załączonym obrazku. Zaledwie kilka kroków dalej znajduje się Dom Kultury im. Zujewa, interesujące miejsce przedstawień teatralnych i wybitny przykład konstruktywizmu (znajduje się podobno w międzynarodowych podręcznikach architektury). Budynki użyteczności publicznej stanowiły niezłe wyzwanie dla architektów przełomu lat dwudziestych i trzydziestych, bo wcześniej budowano ich mało i nie dla "mas robotniczo-chłopskich". Po ulicy Lesnoj jeździ też... tramwaj, którego istnienia w tym miejscu nie podejrzewałam, a jeździ tu od jakichś 130 lat, bo znajduje się tam najstarsza chyba zajezdnia w Moskwie, powstała w 1876 roku. Dziś obsługuje też, a może głównie, trolejbusy. Zajezdnia jest śliczna! A jeśli przejść jeszcze kilkaset kroków w kierunku ulicy Nowosłobodzkiej, to dojrzeć można ponure ściany słynnej Butyrki. Co ciekawe, kiedy chciałam obejść więzienie, żeby zrobić z bliska zdjęcie charakterystycznego czerwonego muru i wieżyczek... zgubiłam się i trafiłam w końcu na jakieś podwórko, na którym para młoda robiła sobie zdjęcia.

Uliczka, mimo upływu lat i położenia wewnątrz brązowej linii metra, czyli de facto w obecnym centrum miasta, nie zatraciła prawie wcale charakteru... przedmieścia robotniczo-fabrycznego. Tym bardziej pasuje tam kamieniczka pod numerem 55. O niej napiszę jutro.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz