piątek, 29 marca 2013

Złoto i purpura

Myślę, że udane odwiedzenie Bolszoja niespełna półtora roku po jego otwarciu po długim remoncie można uznać za zaprzeczenie wszelkich mitów o jego niedostępności. O cenach biletów i sposobach ich nabycia już wspominałam, a sam teatr z całą pewnością robi wrażenie.
Z tym, że wrażenie można uzyskać spokojnie za jakieś 500 rubli, zapisawszy się na wycieczkę, na której pokażą miejsca niedostępne zwykłemu widzowi. Na pewno będą bardzo ciekawe, ale... ale nie będą zabytkowe, bo tak naprawdę od oryginalnego Bolszoja po remoncie generalnym zostały tylko ściany nośne.

Remont był koniecznością, niezbędną w gruncie rzeczy już na początku ubiegłego wieku, bo już wówczas pięćdziesięcioletni wtedy budynek wymagał wzmocnienia fundamentów, czy też pali, na których został wzniesiony. Sto lat później groził już po prostu zawaleniem. Rekonstrukcja trwała pięć lat, pochłonęła olbrzymie środki i wzbudzała ogromne emocje.

Z jednej strony, po mistrzowsku, pieczołowicie odtworzono widownię - zbudowano ją de facto na nowo. W XIX wieku widownia była budowana jak instrument, ściany były z drewna, a ozdoby z papier-mache, przy czym wykonywane to wszystko było ze skrupulatnością lutnika, a nie cieśli. Dawało to fenomenalną akustykę... tyle że płonęło jak pochodnia, więc w latach późniejszych zamieniano papier-mache na gips, a drewno na beton, bezpowrotnie tracąc barwę dźwięku. Renowatorzy odtworzyli wnętrza z wykorzystaniem oryginalnych materiałów (nawet kamień na płytki podłogowe pozyskany został z tej samej, co 180 lat temu, kopalni), tyle że wykorzystali nowoczesne technologie zapewniające bezpieczeństwo użytkowania.


Z drugiej strony, i widać to nawet na zewnątrz, część nieprzeznaczona dla widzów to zupełnie nowy budynek. Ktoś porównał go do "nowoczesnego więzienia" - szare kafelki na ścianach i sztuczne światło w niskich pomieszczeniach, stal zamiast brązu, podłoga "ortopedyczna" zamiast parkietu. Pod placem Teatralnym, zaledwie 70 metrów nad linią podziemnej kolejki, powstała nowa sala, cud techniki, którego izolacja dźwiękowa wymagała zamknięcia na aż 4 dni (rzecz w Moskwie niesłychana, po zamachach zamykają na 4 godziny) centralnych stacji metra.

Scena też jest sterowanym komputerowo cudem techniki, na co skarżą się czasami monterzy - oprogramowanie bywa zdecydowanie bardziej zawodne, niż dawne mechanizmy zmiany dekoracji...

Rekonstrukcja teatru była właśnie typową, "łużkowską" rekonstrukcją - zostawić fasadę, całkowicie przebudować środek, zamiast odnawiać zabytek - zbudować go na nowo - ale... mi to nie przeszkadzało.
A o samym przedstawieniu napiszę już po świętach :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz