piątek, 24 maja 2013

Ziemia zadrżała

Ubiegłorocznego trzęsienia ziemi w Ałmaty mogłam się spodziewać, w końcu nie jest to tam specjalna rzadkość. Ale kiedy dziś pianka z capuccino spadła mi na klawiaturę, szklanka z wodą zaczęła podejrzanie dzwonić, a fotel przyjemnie wibrować... lekko się zdziwiłam.
- Metro wybuchło czy ki czort? - pomyślałam skołowana, przypomniawszy sobie, że kościół na Gruzińskiej drży w posadach, kiedy mijają się pod nim dwa pociągi podziemnej kolejki. Ale budynek mojej pracy w życiu od metra się nie trząsł.
Koledzy wylegli na korytarz, zastanawiając się, co też mogło się stać. W końcu odczuwalne trzęsienie ziemi to ma magnitudę 3-4, czyli jest całkiem, całkiem poważne. 

Okazało się, że ledwie 8500 km stąd, na dalekim, dalekim, dalekim Wschodzie ścierają się ze sobą intensywnie skorupy. I że nikomu w całej Rosji, również nad morzem Ochockim, nic się nie stało, chociaż... kilka ulic od nas ewakuowano dom, za to na sąsiedniej parceli nikt niczego nie poczuł. 
To malutkie trzęsionko jest zapowiedzią dużo poważniejszych zmian... ale o tym może za rok.

3 komentarze:

  1. a o ktorej godzinie to mniej wiecej bylo? i jakiego dnia? bo ja nic nie poczulam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W piątek ok. 10 rano :) Nie wszyscy czuli.

      Usuń
    2. bylam wtedy w metrze... wszystko jasne :)

      Usuń