poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Coś tylko dla dziewczyn

W Moskwie jest co najmniej kilka muzeów lalek. Są kolekcje lalek-aktorów, np. w teatrze Obrazcowa czy w muzeum filmu animowanego, mieszczącego się w olbrzymim budynku Muzeum Politechnicznego. Interesujące zbiory ma też Sojuzmultfilm.
Są też wystawy prywatne, i do takich należą Kukolnyj Dom i Muzeum Unikalnych Lalek, które udało mi się odwiedzić w sobotę. Specjalnie czekałam na okazję bez Młodej, bo Młoda, odkąd sama zaczęła decydować o swoich zabawkach, nie miała ani jednej lalki, i propozycja obejrzenia takiej kolekcji spotkałaby się z pewnością z gorącym protestem.
Kukolnyj dom ma bardzo rodzinną atmosferę. Przypomina zwyczajne mieszkanie - z niewielkiego przedpokoju, w którym można powiesić kurtkę i zapłacić za bilet (kasą jest stara komoda, na lustrze przyklejone są ozdobne karteczki-przypominajki typu "kup chleb" czy "jestem u Kaśki" z cenami biletów) - przechodzi się do "sypialni", w której stoją witryny z lalkami i zabawkowym złomem, a każdą witrynę wieńczy dach domu. Lalki są bardzo stare (figurki z neolitu), albo bardzo zabytkowe (za zabytkowe uważa się te wykonane do 1930 roku), albo bardzo wzruszające (takie, które stały u mojej Babci na szafie, którymi bawiła się jeszcze moja Mama, i były wyciągane z okazji moich odwiedzin). Dalej jest salon z krzesłami z różnych parafii, niziutkimi stołkami, poduszkami i sceną (z kulisami i kurtyną), która sprawia wrażenie, jakby uszyła ją z czarnego pluszu mama dla domowego teatrzyku. Na ścianach i pod sufitem wiszą pacynki, kukiełki na krzyżakach, figurki z szopek bożonarodzeniowych. Tu urządza się dość regularnie spektakle dla mniejszych i większych widzów.
Z teatru przechodzi się do wielkiego pokoju, w którym stoi kanapa, zegar, stół, szafa, skrzynie i fortepian - i wszędzie siedzą lalki. Tym razem lalki autorskie, np. kolekcja pierwszych dam USA, albo te wykonane przez dzieci podczas warsztatów, które Kukolnyj Dom regularnie organizuje.
Bardzo tam przyjemnie, i nawet ochroniarz, który pilnuje kilkunastu instytucji, mieszczących się w starej kamienicy, jest sympatyczny i ludzki.

Po drugiej stronie metra Kitaj-Gorod, na Pokrowce, mieści się znacznie mniejsza, jeśli chodzi o powierzchnię, wystawa, o zupełnie innym charakterze. W niewielkim pomieszczeniu z antresolą, idealnie pasującym na np. kawiarnię, których dziesiątki mijałam w drodze z metra, wzdłuż ścian stoją witryny mieszczące setki lalek. Kolekcja Julii Wiśniewskiej liczy sobie kilka tysięcy eksponatów, i mimo, iż zaledwie trzysta z nich można podziwiać w muzeum, to zdaje się, że jest ich tam znacznie więcej. Za kilkadziesiąt rubli można wypożyczyć audioprzewodnik, który pomaga odnaleźć się nieco w tym przepychu.

Większość kolekcji to lalki z XIX wieku, ze słynnych francuskich i niemieckich fabryk. Niemcy zaczęli produkować ślicznotki z porcelanowymi główkami znacznie później od Francuzów, i na początku po prostu je...podrabiali. Podróbki były tak dobre, że dziś tylko specjalista jest w stanie odróżnić oryginał z pracowni Jumeau od niemieckiej kopii o francuskim imieniu, a pochodzenie jest istotne, bo na aukcjach Francuzki osiągają ceny 17 tys. USD, a Niemki kosztują zaledwie 10 tys. zielonych.... Anglicy swoje lalki odlewali z wosku, okazywały się jednak dość nietrwałe (więc zostało ich mało i są horrendalnie drogie). Rosjanie Żurawlow i Koczetkow pod koniec XIX wieku otworzyli własną fabrykę niedaleko Moskwy i... rosyjskie lalki to prawdziwe rarytasy, bo wiele z nich zginęło w rewolucyjnej zawierusze, a fabrykę wraz ze składami zlikwidowano w latach trzydziestych - radzieckie dzieci nie mogły bawić się wystrojonymi arystokratkami.


A warto pamiętać, że sto lat temu dzieci nie miały po 7 barbiczek i 6 bobasków każde, lalką można było się pobawić w niedzielę po kościele pod okiem dorosłych, a za niedobre zachowanie było się tej przyjemności pozbawionym... Patrząc na cudeńka w witrynach wcale się temu nie dziwię. Trzeba też zauważyć, że całkiem pokaźne miejsce w obu kolekcjach zajmowały lalki dla dorosłych, tzw. buduarowe albo wnętrzarskie (mam zresztą wrażenie, że te dziecięce też były dla dorosłych, ubrane zgodnie z najnowszą modą...). Buduarowe służyły jako ozdoby kanap, wnętrzarskie były duże i bardzo bogato odziane. Znaczy się, w swoich marzeniach o pięknej lali nie jestem odosobniona i nie jest ono znakiem infantylizacji naszych czasów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz